Zalewanie ław fundamentowych
Ekipa przyjechała rano i od początku stres - a to chyba wywaliło korki, a to nagłe pytanie o przepusty na wodę i prąd. Na szczęście wszystko szybko się wyjaśniło - padł przedłużacz, a nie korki, natomiast przepusty zrobimy po prostu po wylaniu fundamentów. Uff... no to koniec problemów?
Zaczęło się dobrze - umówiony na 9:00 beton przyjechał już o 8:45. Fajnie, ale miały przyjechać na początek dwa pojazdy - gruszka i pompo-gruszka. Gruszka się spompuje, wróci na bazę, a w tym czasie będzie pompowała się pompo-gruszka. Pod koniec zadzwonimy po odpowiednią dolewkę i szybciutko dowiezie ją ta pierwsza gruszka. Plan świetny, ale wykonanie marne, bo na budowie przywitała mnie samotna pompo-gruszka.
Udało się trochę zalać, ale 7 m3 szybko się kończy, a na przyjazd gruszki przyszło nam poczekać ponad godzinę. Betoniarnia oddalona o 10 km i godzina czekania? Przez telefon otrzymałem informację, że wpadł im kamień do maszyny i mieli przestój. Ile w tym prawdy - to już inna kwestia. Czekając zrobiłem kilka zdjęć dotychczasowego postępu:
Przyjechało kolejne 7 m3 i zamówiono jeszcze 11 m3 dolewki. Niestety tutaj czas oczekiwania wyniósł znowu ponad godzinę.Ale gdy beton już dojechał samo pompownie szło ekipie niezwykle sprawnie.
Po ponad 3 godzinach ławy były zalane, wygładzone i gotowe do schnięcia. Pompa się złożyła i pojechała do dalszej pracy. U nas teraz szykuje się przestój - dalsze prace najprawdopodobniej na przełomie listopada i grudnia, ale w międzyczasie zajmę się wszystkimi przyłączami i poszukiwaniem specjalisty do wody i kanalizacji, elektryka i kogoś od gazu. Zacznę też szukać okien - na parterze chcemy mieć rolety nadstawne i trzeba je uwzględnić przy murowaniu ścian.